Kapitalizm i socjalizm a problem monopolizacji
Monopolizacja gospodarki kapitalistycznej na przełomie XIX i XX wieku doprowadziła do napięć społecznych w związku z rosnącą przepaścią pomiędzy poziomem wynagrodzenia czynnika pracy a zyskami z kapitału. Ekonomiści, wobec rosnącej roli wielkich przedsiębiorstw w produkcji, starali się znaleźć sposoby rozwiązania problemów biedy i bezrobocia wynikających z cyklu koniunkturalnego, postulując redystrybucję dochodu lub aktywność państwa w zakresie utrzymania poziomu inwestycji zapewniającego pełne zatrudnienie.
Jak twierdził A. Hansen, w XIX w. brak ograniczeń w działalności małych manufaktur i rzemiosła dawał ludziom szansę na sukces ekonomiczny, ale w wieku XX sukces ten zależny był w coraz większym stopniu od możliwości znalezienia pracy w wielkich przedsiębiorstwach zlokalizowanych w dużych miastach (Hansen, 1947, s. 14). Przemiany te przyczyniły się do wzrostu popularności myśli socjalistycznej wśród intelektualistów części świata.
Monopol postrzegano jako podmiot niekorzystny z punktu widzenia alokacji zasobów zarówno w gospodarce kapitalistycznej, jak i późniejszej socjalistycznej, co poddał analizie J.G. Zieliński, zwracając dodatkowo uwagę na wpływ wielkich przedsiębiorstw na społeczeństwo.
Podejście J.G. Zielińskiego do tego zagadnienia jest wielowymiarowe i aktualne, ponieważ analizował on wady i zalety zarówno prywatnej, jak i państwowej własności monopoli, co ciągle stanowi przedmiot dyskusji ekonomistów. Dostrzegał także wpływ tzw. wielkiego biznesu na społeczeństwo, ukazując zagrożenia, jakie niesie ze sobą promowanie umiejętności działania zespołowego i podzielania wspólnych wartości służących korporacjom kosztem indywidualizmu. Jego sposób ujmowania zjawisk ekonomicznych charakteryzował wysoki poziom obiektywizmu, dzięki czemu nie popadł w doktrynerstwo. Obok zalet uspołecznienia wielkich przedsiębiorstw postulował wprowadzenie mechanizmu rynkowego w odpowiednich sektorach gospodarki socjalistycznej.
Według J.G. Zielińskiego monopol pozwala na oferowanie takiej ilości dóbr, która zapewnia najbardziej zyskowną cenę, ale w swej istocie nie zmusza do takiego działania. To w gospodarce kapitalistycznej istnieje naturalne założenie, że pozycji monopolisty towarzyszy monopolistyczna polityka podaży i cen, lecz w gospodarce socjalistycznej centralny planista miał możliwość zalecenia monopoliście np. dzierżawienia ziemi po cenach, które zapewniają wykorzystanie całego funduszu ziemi, aby zrównoważyć podaż z popytem (Zieliński, 1989, s. 51). W zasadzie to w gospodarce kapitalistycznej państwo ma ograniczony wpływ na działania monopolistów, których nie może zmusić do zwiększenia podaży (Zieliński, 1989). Z tego punktu widzenia państwowa własność monopolu ma przewagę nad prywatną, lecz pod warunkiem, że celem urzędników reprezentujących państwo jest zagwarantowanie równowagi między podażą a popytem. W rzeczywistości gospodarek socjalistycznych motywy, którymi kierowali się dyrektorzy państwowych przedsiębiorstw nie zawsze były zbieżne z interesem społecznym. Zagadnienie to zostanie przedstawione przy okazji prezentacji poglądu J.G. Zielińskiego na błędne założenie ekonomii politycznej socjalizmu dotyczące natury ludzkiej.
J.G. Zieliński podkreślał zalety państwowej własności monopoli wobec faktu, iż w gospodarce kapitalistycznej prowadzą one do nieprawidłowej alokacji zasobów poprzez ograniczenie produkcji dla utrzymania wysokich cen, co oznacza, że ilość czynników produkcji zatrudnionych w gałęziach zmonopolizowanych jest mniejsza, niż mogłaby być w warunkach idealnej alokacji (Zieliński, 1989, s. 126). W związku z tym nadwyżka czynników wytwórczych musi być zatrudniona w innych gałęziach gospodarki, w których ma mniejszą produktywność krańcową lub pozostaje niezatrudniona. Rodzi to poważne problemy społeczne w postaci bezrobocia przymusowego.
Co więcej, J.G. Zieliński uważał, że w gospodarce socjalistycznej było możliwe wyeliminowanie typowych praktyk monopolistycznych, a nawet uruchomienie efektywnego mechanizmu konkurencji jako sposobu uzyskania danych dla rachunku ekonomicznego (Zieliński, 1989, s. 54). Twierdził on, że stworzenie warunków wolnokonkurencyjnych w socjalizmie może być łatwiejsze niż w kapitalizmie (wolną konkurencję należy tu rozumieć jako zbliżoną do modelu konkurencji doskonałej w ramach paradygmatu neoklasycznego). Jeżeli przyjmie się za idealną alokację zasobów takie ich wykorzystanie, jakie zapewnia konkurencja doskonała, to rzeczywistość kapitalistyczna znacząco od niej odbiega przede wszystkim z powodu wspomnianych zjawisk monopolistycznych, istnienia różnic między kosztami indywidualnymi i społecznymi procesu gospodarowania oraz wykorzystywania reklamy, o której będzie mowa (Zieliński, 1989, s. 125).
Należy podkreślić, że U. Grzelońska, należąca do szkoły Wakara, uważa, iż zarówno J.G. Zieliński, jak i pozostali „wakarowcy” byli dość naiwni w przekonaniu o możliwości istnienia mądrej i obiektywnej władzy, która wie, co jest racjonalne, a także chce brać pod uwagę racjonalne przesłanki, podejmując decyzje gospodarcze. Według U. Grzelońskiej żaden z tych warunków nie występuje w prawdziwym życiu. Być może stanowisko J.G. Zielińskiego w tej sprawie uległoby modyfikacji, gdyby nie przedwczesna jego śmierć.
J.G. Zieliński uważał jednak, że tylko uspołecznienie wielkich przedsiębiorstw może przynieść oczekiwane efekty w sferach wielkości produkcji i zatrudnienia. Krytykował w związku z tym interwencjonizm państwowy w gospodarce kapitalistycznej: „Efektywna kontrola nad życiem gospodarczym w skali ogólnonarodowej bez posiadania własności podstawowych środków produkcji jest niezwykle utrudniona. Istnieje tylko jedna alternatywa, albo kontrola staje się fikcją, albo prawa wynikające z prywatnej własności są coraz bardziej naruszane i ograniczane. Jeżeli nawet nie następuje formalne uspołecznienie, taka »własność prywatna« coraz bardziej oddala się od tego, co zwykliśmy łączyć z tym pojęciem” (Zieliński, 1989, s. 62).
J.G. Zieliński dostrzegał, że państwo w gospodarce kapitalistycznej może zniekształcać działanie rynku poprzez wpływ na decyzje prywatnych przedsiębiorstw, które biorą pod uwagę oprócz wielkości ekonomicznych także regulacje. Nie zostaje wtedy zrealizowany w pełni zarówno cel maksymalizacji zysku (lub wartości przedsiębiorstwa), jak i interes społeczny rozumiany w tym przypadku jako maksymalizacja podaży przez monopolistę. Dlatego J.G. Zieliński uznawał za konieczne upaństwowienie monopoli. W szczególności uważał, że niekontrolowany mechanizm rynkowy nigdy nie gwarantuje pełnego zatrudnienia (Zieliński, 1989, s. 126). Co ciekawe, twierdził również, że bezrobocie ma nie tylko wady, ale też zaletę. Stanowi ono ułatwienie polityki kadrowej w wielkich korporacjach, co sprzyja zwiększaniu wydajności pracy (Zieliński, 1989, s. 21). Tak rozumiana wydajność nie mogła jednak dominować nad celami społecznymi w systemie gospodarki planowanej.
Problem bezrobocia był dla J.G. Zielińskiego bardzo ważnym argumentem na rzecz państwowej własności wielkich przedsiębiorstw. Zgodnie z poglądami przedstawicieli ekonomii politycznej socjalizmu próby zapobiegania bezrobociu przez rządy krajów kapitalistycznych stwarzały zagrożenie umacniania monopoli dzięki publicznym środkom. Uważano więc, że lepszym rozwiązaniem jest ich upaństwowienie. Stanowisko to wydaje się uzasadnione wobec faktu, że od czasu I wojny światowej, a zwłaszcza kryzysu lat 30. XX w. korporacje coraz ściślej zaczęły współpracować z rządami (Pirou, 1939, s. 106).
J.G. Zieliński podkreślał, że w gospodarkach rynkowych monopolizacja prowadzi także do nierównego podziału własności i dochodów (Zieliński, 1989, s. 128). Wydatki rządowe mające na celu zapobieganie spadkowi poziomu produkcji i zatrudnienia trafiają często do najbogatszych, utrwalając nierówności oraz silną pozycję monopolistów na rynku. Uspołecznienie przedsiębiorstw monopolistycznych daje państwu możliwość kontroli tych gałęzi gospodarki, które są dalekie od modelu konkurencji doskonałej i nie sprzyjają efektywnej alokacji zasobów (przy uwzględnieniu wszystkich mankamentów państwowej własności czynników wytwórczych, o których pisał J.G. Zieliński).
Kwestia wyeliminowania nierówności poprzez nacjonalizację jest współcześnie kontrowersyjna i nie do przyjęcia, ale godna uwagi, zwłaszcza w świetle sytuacji gospodarczej Polski w okresie poprzedzającym II wojnę światową. W tym kontekście właśnie należy analizować poglądy J.G. Zielińskiego.
W Polsce tamtego okresu pozycję monopolistyczną mieli właściciele ziemscy, a przemysł dopiero powstawał. Uprzemysłowienie Polski po II wojnie światowej było ogromnym wyzwaniem wobec zniszczeń wojennych, które nałożyły się na wcześniejsze problemy gospodarcze, w szczególności dotyczące agrarnego charakteru polskiej gospodarki i roli rzemiosła. W związku z tym J.G. Zieliński podkreślał, że wprowadzenie w Polsce gospodarki centralnie planowanej nie było do końca zgodne z poglądami K. Marksa: „Wbrew wskazaniom Marksa, iż warunkiem pomyślnej nacjonalizacji jest uprzedni wysoki stopień koncentracji przemysłu, podczas pierwszych trzech lat Planu Sześcioletniego upaństwowiono praktycznie różne rodzaje małych prywatnych przedsiębiorstw lub też zostały one przejęte przez tzw.»spółdzielnie pracy«. Nie oszczędzono nawet sektora rzemieślniczego mającego niepoślednie znaczenie w mniej rozwiniętych krajach Europy Wschodniej, nie wyłączając Polski–obciążając go nadmiernymi podatkami” (Zieliński, 1981, s. 23).
Zdaniem J.G. Zielińskiego w celu rozwiązania problemu niedoborów oraz niskiej jakości towarów należało stworzyć warunki rozwoju małych, prywatnych firm i zakładów rzemieślniczych, co pozwoliłoby na działanie naturalnych sił rynkowych. Autor dostrzegał, że małe przedsiębiorstwa szybko reagują na sygnały rynku, dzięki czemu sprawnie dostosowują ceny i strukturę produkcji do potrzeb konsumentów. Wprowadzenie gospodarki centralnie planowanej w kraju rolniczym i ograniczenie roli sektora prywatnego, w którym wielki przemysł nie odgrywał takiej roli, jak w krajach rozwiniętych, przyczyniło się przede wszystkim do niepowodzeń w sferze zaspokojenia potrzeb ludności. W konsekwencji od końca lat 50. XX w. toczyła się z przerwami dyskusja nad reformą przyjętego systemu gospodarczego, w której brał udział także J.G. Zieliński, krytykując stosowanie rachunku bezpośredniego.
Brak długiej tradycji przedsiębiorczości oraz indywidualizmu w Polsce i pojawienie się wielkich państwowych zakładów produkcyjnych, w których kariera zawodowa była uzależniona w dużej mierze od uległości pracowników wobec władzy, wpłynęły na bierność społeczeństwa i brak inicjatywy sprzyjającej wzrostowi wydajności.
J.G. Zieliński uważał, że rozwój wielkich korporacji w systemie kapitalistycznym spowodował pojawienie się problemów podobnych do występujących w gospodarce socjalistycznej. Obejmują one m.in. kwestie relacji ludzkich sprzyjających efektywnej produkcji, odpowiedniej kadry kierowniczej oraz względnych zalet centralizacji i decentralizacji w podejmowaniu decyzji (Zieliński, 1962, s. 5). Podkreślał, że wielkie przedsiębiorstwa łączy najemny charakter personelu (wymusza to stosowanie skomplikowanego systemu bodźców) oraz rozmiary wykluczające możliwość osobistej kontroli przez właścicieli (Zieliński, 1962, s. 20). Kierownictwo wielkich przedsiębiorstw kapitalistycznych i socjalistycznych nierzadko nie znało specyfiki procesu produkcyjnego. W przypadku podmiotów w gospodarce centralnie planowanej kierownictwo mogło pochodzić z nadania politycznego. Z kolei w gospodarce kapitalistycznej dostrzegano ryzyko oddawania przedsiębiorstw pod zarząd finansistów w miejsce techników, co prowadziło do koncentracji na zysku ze spekulacji, a nie na zysku z produkcji (Pirou, 1937, s. 90).
Wraz ze wzrostem rozmiarów przedsiębiorstw pojawił się problem coraz bardziej rozmytej struktury własności i coraz większego udziału giełdy w finansowaniu ich działalności, co nie sprzyjało stabilności gospodarki rynkowej. Przyniosło to także określone skutki społeczne. J.G. Zieliński stwierdził, że doszło do wyparcia tradycyjnego przedsiębiorcy przez „człowieka organizacji” (the organization man) przepojonego zrozumieniem potrzeb i dążeń korporacji, co pociągało za sobą wytworzenie się nowej etyki społecznej odpowiadającej wymogom i potrzebom wieku korporacji– wieku kolektywno-biurokratycznych gigantów (Zieliński, 1962, s. 12). Kolektywizm przedsiębiorstw w gospodarce socjalistycznej rozumiany jako pogląd przeciwstawny indywidualizmowi, traktujący zbiorowość jako elementarną jednostkę społeczną, nie różni się od kolektywizmu korporacji w gospodarce rynkowej. Jednostka jest tylko elementem tworzącym większą, „ważniejszą” całość, której interesowi muszą być podporządkowane jej działania: „(…)wraz ze wzrostem organizacji istnieje naturalna, i nie pozbawiona podstaw, tendencja do głoszenia tezy »kolektyw wszystkim – jednostka niczym«. Wobec ogromu zadań, wkład nawet najwybitniejszej jednostki mało waży na końcowych rezultatach, »team« jest wszechpotężny” (Zieliński, 1962, s. 95–96).
Można zaryzykować tezę, że świat indywidualizmu, o który walczyli ekonomiści klasyczni, minął wraz z pojawieniem się korporacji. J.G. Zieliński uważał, że charakteryzuje je wręcz niechęć do silnych indywidualności, które są wartością dla społeczeństwa, a wielka produkcja sprzyja postawom konformistycznym: „Powstaje tu szereg pytań, których i socjalizm, jako ustrój oparty na wielkiej produkcji, nie jest w stanie uniknąć: czy jest to tendencja słuszna [popyt na konformistów], czy też należy się jej przeciwstawiać i jak?(…)Jakie społeczeństwo zostanie ukształtowane w warunkach, gdzie konformizm jest atutem, cechą poszukiwaną i wymaganą?”(Zieliński, 1962, s. 96–97).
Powyższy pogląd w świetle doświadczeń życiowych J.G. Zielińskiego nabiera szczególnego znaczenia, ponieważ ukazuje postawę naukowca, któremu było daleko do konformizmu. Sam fakt współpracy z A. Wakarem świadczy o braku chęci bezkrytycznego podporządkowania się dominującej doktrynie.